środa, 24 sierpnia 2016

Od Popielatego Futra

Nie możesz się wyrzec mnie, ani tego, kim jesteś.

Słowa mojej matki, przepełniające moją głowę, wyrwały mnie z głębokiego snu, po męczącym dniu wędrówki. Po 3 księżycach zakończyłem Swą podróż w nieznane, znajdując szczęście w Klanie Wilka. Czując na Sobie spojrzenia obcych kotów, które przeszywały mnie na wylot, przepełniająca mnie wdzięczność wobec liderki klanu, powoli stawała się narastającym niepokojem, ponieważ nie wiedziałem, jak członkowie potraktują nowego kota, który już przysięgał wierność klanowi, a tutaj mógł być uważany za zdrajcę.. Otrząsnąłem się z tabunu niepotrzebnych myśli i niedokończonych słów i podniosłem głowę znad łap. Spałem na uboczu legowiska, trzymając się z dala od innych kotów.. Przynajmniej na pewien czas, póki poczuję się pewniej. Podniosłem się z suchego mchu i chwiejnym krokiem podążałem ku wyjściu. Łapami żłobiłem ślady w błotnistej ziemi, wdychając w nozdrza zapach deszczowego poranka.
- Wygląda na to, że klan jeszcze śpi.. - mruknąłem, rozglądając się wokół. Zwróciłem wzrok ku horyzontowi - słońce jeszcze nie wschodziło. - Ah, wszystko jasne. Usiadłem przy legowisku i wylizałem zmierzwione futro. Korzystając z okazji, wybrałem się na samotne polowanie. Klan i tak niczego nie zauważy, a ja poczuję się potrzebny. Wymknąłem się więc cicho z obozu i pognałem wgłąb lasu. Rosa na paprociach muskała poduszeczki moich łap, które w szaleńczym biegu wręcz nie dotykały ziemi. Zostałem wczoraj wstępnie oprowadzony, dzięki czemu, wiedziałem, gdzie szukać zdobyczy. Spoglądając w las, przypomniałem Sobie czasy młodości. Doskonale pamiętam, jak wspiąłem się na drzewo do gniazda. Był to mój pierwszy zabity ptak. Jednakże ten dzień nauczył mnie jednego - nigdy nie wchodzić na drzewa. Mój krótki ogon nie nadaje się do zeskakiwania z wysokich gałęzi. Spędziłem parę godzin u medyka, a potem wśród uczniów zostałem ,,Latającą Łapą''. Nawet mój mentor, słynący ze swojej pogodnej natury nazywał mnie Latającą Łapą. Pogrążony we wspomnieniach, w szaleńczym biegu wyczułem zapach.. Klanu Burzy. Rozejrzałem się - jakim cudem mogłem znaleźć się aż tutaj?! Nerwowo przebierałem łapami.
~ Byleby tylko żaden patrol mnie nie znalazł.. Pierwszy dzień jako wojownik Klanu Wilka, a już podpadłem. ~ pomyślałem, szybko wycofując się do obrębu 4 drzew. Po chwili usłyszałem jednak głos.
- Co pan tu robi? - usłyszałem. Głos był zimny, ale jednocześnie dość opanowany.
Zjeżyłem sierść na karku.
- Ja.. Zabłądziłem. - mruknąłem, kuląc ogon. - Już mnie tu nie ma.. - dodałem po chwili.

<Burzowe Gardłooo? Brak weny tak bardzo..> Nie możesz się wyrzec mnie, ani tego, kim jesteś.

Słowa mojej matki, przepełniające moją głowę, wyrwały mnie z głębokiego snu, po męczącym dniu wędrówki. Po 3 księżycach zakończyłem Swą podróż w nieznane, znajdując szczęście w Klanie Wilka. Czując na Sobie spojrzenia obcych kotów, które przeszywały mnie na wylot, przepełniająca mnie wdzięczność wobec liderki klanu, powoli stawała się narastającym niepokojem, ponieważ nie wiedziałem, jak członkowie potraktują nowego kota, który już przysięgał wierność klanowi, a tutaj mógł być uważany za zdrajcę.. Otrząsnąłem się z tabunu niepotrzebnych myśli i niedokończonych słów i podniosłem głowę znad łap. Spałem na uboczu legowiska, trzymając się z dala od innych kotów.. Przynajmniej na pewien czas, póki poczuję się pewniej. Podniosłem się z suchego mchu i chwiejnym krokiem podążałem ku wyjściu. Łapami żłobiłem ślady w błotnistej ziemi, wdychając w nozdrza zapach deszczowego poranka.
- Wygląda na to, że klan jeszcze śpi.. - mruknąłem, rozglądając się wokół. Zwróciłem wzrok ku horyzontowi - słońce jeszcze nie wschodziło. - Ah, wszystko jasne. Usiadłem przy legowisku i wylizałem zmierzwione futro. Korzystając z okazji, wybrałem się na samotne polowanie. Klan i tak niczego nie zauważy, a ja poczuję się potrzebny. Wymknąłem się więc cicho z obozu i pognałem wgłąb lasu. Rosa na paprociach muskała poduszeczki moich łap, które w szaleńczym biegu wręcz nie dotykały ziemi. Zostałem wczoraj wstępnie oprowadzony, dzięki czemu, wiedziałem, gdzie szukać zdobyczy. Spoglądając w las, przypomniałem Sobie czasy młodości. Doskonale pamiętam, jak wspiąłem się na drzewo do gniazda. Był to mój pierwszy zabity ptak. Jednakże ten dzień nauczył mnie jednego - nigdy nie wchodzić na drzewa. Mój krótki ogon nie nadaje się do zeskakiwania z wysokich gałęzi. Spędziłem parę godzin u medyka, a potem wśród uczniów zostałem ,,Latającą Łapą''. Nawet mój mentor, słynący ze swojej pogodnej natury nazywał mnie Latającą Łapą. Pogrążony we wspomnieniach, w szaleńczym biegu wyczułem zapach.. Klanu Burzy. Rozejrzałem się - jakim cudem mogłem znaleźć się aż tutaj?! Nerwowo przebierałem łapami.
~ Byleby tylko żaden patrol mnie nie znalazł.. Pierwszy dzień jako wojownik Klanu Wilka, a już podpadłem. ~ pomyślałem, szybko wycofując się do obrębu 4 drzew. Po chwili usłyszałem jednak głos.
- Co pan tu robi? - usłyszałem. Głos był zimny, ale jednocześnie dość opanowany.
Zjeżyłem sierść na karku.
- Ja.. Zabłądziłem. - mruknąłem, kuląc ogon. - Już mnie tu nie ma.. - dodałem po chwili.

<Burzowe Gardłooo? Brak weny tak bardzo..> Nie możesz się wyrzec mnie, ani tego, kim jesteś.

Słowa mojej matki, przepełniające moją głowę, wyrwały mnie z głębokiego snu, po męczącym dniu wędrówki. Po 3 księżycach zakończyłem Swą podróż w nieznane, znajdując szczęście w Klanie Wilka. Czując na Sobie spojrzenia obcych kotów, które przeszywały mnie na wylot, przepełniająca mnie wdzięczność wobec liderki klanu, powoli stawała się narastającym niepokojem, ponieważ nie wiedziałem, jak członkowie potraktują nowego kota, który już przysięgał wierność klanowi, a tutaj mógł być uważany za zdrajcę.. Otrząsnąłem się z tabunu niepotrzebnych myśli i niedokończonych słów i podniosłem głowę znad łap. Spałem na uboczu legowiska, trzymając się z dala od innych kotów.. Przynajmniej na pewien czas, póki poczuję się pewniej. Podniosłem się z suchego mchu i chwiejnym krokiem podążałem ku wyjściu. Łapami żłobiłem ślady w błotnistej ziemi, wdychając w nozdrza zapach deszczowego poranka.
- Wygląda na to, że klan jeszcze śpi.. - mruknąłem, rozglądając się wokół. Zwróciłem wzrok ku horyzontowi - słońce jeszcze nie wschodziło. - Ah, wszystko jasne. Usiadłem przy legowisku i wylizałem zmierzwione futro. Korzystając z okazji, wybrałem się na samotne polowanie. Klan i tak niczego nie zauważy, a ja poczuję się potrzebny. Wymknąłem się więc cicho z obozu i pognałem wgłąb lasu. Rosa na paprociach muskała poduszeczki moich łap, które w szaleńczym biegu wręcz nie dotykały ziemi. Zostałem wczoraj wstępnie oprowadzony, dzięki czemu, wiedziałem, gdzie szukać zdobyczy. Spoglądając w las, przypomniałem Sobie czasy młodości. Doskonale pamiętam, jak wspiąłem się na drzewo do gniazda. Był to mój pierwszy zabity ptak. Jednakże ten dzień nauczył mnie jednego - nigdy nie wchodzić na drzewa. Mój krótki ogon nie nadaje się do zeskakiwania z wysokich gałęzi. Spędziłem parę godzin u medyka, a potem wśród uczniów zostałem ,,Latającą Łapą''. Nawet mój mentor, słynący ze swojej pogodnej natury nazywał mnie Latającą Łapą. Pogrążony we wspomnieniach, w szaleńczym biegu wyczułem zapach.. Klanu Burzy. Rozejrzałem się - jakim cudem mogłem znaleźć się aż tutaj?! Nerwowo przebierałem łapami.
~ Byleby tylko żaden patrol mnie nie znalazł.. Pierwszy dzień jako wojownik Klanu Wilka, a już podpadłem. ~ pomyślałem, szybko wycofując się do obrębu 4 drzew. Po chwili usłyszałem jednak głos.
- Co pan tu robi? - usłyszałem. Głos był zimny, ale jednocześnie dość opanowany.
Zjeżyłem sierść na karku.
- Ja.. Zabłądziłem. - mruknąłem, kuląc ogon. - Już mnie tu nie ma.. - dodałem po chwili.

<Burzowe Gardłooo? Brak weny tak bardzo..> Nie możesz się wyrzec mnie, ani tego, kim jesteś.

Słowa mojej matki, przepełniające moją głowę, wyrwały mnie z głębokiego snu, po męczącym dniu wędrówki. Po 3 księżycach zakończyłem Swą podróż w nieznane, znajdując szczęście w Klanie Wilka. Czując na Sobie spojrzenia obcych kotów, które przeszywały mnie na wylot, przepełniająca mnie wdzięczność wobec liderki klanu, powoli stawała się narastającym niepokojem, ponieważ nie wiedziałem, jak członkowie potraktują nowego kota, który już przysięgał wierność klanowi, a tutaj mógł być uważany za zdrajcę.. Otrząsnąłem się z tabunu niepotrzebnych myśli i niedokończonych słów i podniosłem głowę znad łap. Spałem na uboczu legowiska, trzymając się z dala od innych kotów.. Przynajmniej na pewien czas, póki poczuję się pewniej. Podniosłem się z suchego mchu i chwiejnym krokiem podążałem ku wyjściu. Łapami żłobiłem ślady w błotnistej ziemi, wdychając w nozdrza zapach deszczowego poranka.
- Wygląda na to, że klan jeszcze śpi.. - mruknąłem, rozglądając się wokół. Zwróciłem wzrok ku horyzontowi - słońce jeszcze nie wschodziło. - Ah, wszystko jasne. Usiadłem przy legowisku i wylizałem zmierzwione futro. Korzystając z okazji, wybrałem się na samotne polowanie. Klan i tak niczego nie zauważy, a ja poczuję się potrzebny. Wymknąłem się więc cicho z obozu i pognałem wgłąb lasu. Rosa na paprociach muskała poduszeczki moich łap, które w szaleńczym biegu wręcz nie dotykały ziemi. Zostałem wczoraj wstępnie oprowadzony, dzięki czemu, wiedziałem, gdzie szukać zdobyczy. Spoglądając w las, przypomniałem Sobie czasy młodości. Doskonale pamiętam, jak wspiąłem się na drzewo do gniazda. Był to mój pierwszy zabity ptak. Jednakże ten dzień nauczył mnie jednego - nigdy nie wchodzić na drzewa. Mój krótki ogon nie nadaje się do zeskakiwania z wysokich gałęzi. Spędziłem parę godzin u medyka, a potem wśród uczniów zostałem ,,Latającą Łapą''. Nawet mój mentor, słynący ze swojej pogodnej natury nazywał mnie Latającą Łapą. Pogrążony we wspomnieniach, w szaleńczym biegu wyczułem zapach.. Klanu Burzy. Rozejrzałem się - jakim cudem mogłem znaleźć się aż tutaj?! Nerwowo przebierałem łapami.
~ Byleby tylko żaden patrol mnie nie znalazł.. Pierwszy dzień jako wojownik Klanu Wilka, a już podpadłem. ~ pomyślałem, szybko wycofując się do obrębu 4 drzew. Po chwili usłyszałem jednak głos.
- Co pan tu robi? - usłyszałem. Głos był zimny, ale jednocześnie dość opanowany.
Zjeżyłem sierść na karku.
- Ja.. Zabłądziłem. - mruknąłem, kuląc ogon. - Już mnie tu nie ma.. - dodałem po chwili.

<Burzowe Gardłooo? Brak weny tak bardzo..> Nie możesz się wyrzec mnie, ani tego, kim jesteś.

Słowa mojej matki, przepełniające moją głowę, wyrwały mnie z głębokiego snu, po męczącym dniu wędrówki. Po 3 księżycach zakończyłem Swą podróż w nieznane, znajdując szczęście w Klanie Wilka. Czując na Sobie spojrzenia obcych kotów, które przeszywały mnie na wylot, przepełniająca mnie wdzięczność wobec liderki klanu, powoli stawała się narastającym niepokojem, ponieważ nie wiedziałem, jak członkowie potraktują nowego kota, który już przysięgał wierność klanowi, a tutaj mógł być uważany za zdrajcę.. Otrząsnąłem się z tabunu niepotrzebnych myśli i niedokończonych słów i podniosłem głowę znad łap. Spałem na uboczu legowiska, trzymając się z dala od innych kotów.. Przynajmniej na pewien czas, póki poczuję się pewniej. Podniosłem się z suchego mchu i chwiejnym krokiem podążałem ku wyjściu. Łapami żłobiłem ślady w błotnistej ziemi, wdychając w nozdrza zapach deszczowego poranka.
- Wygląda na to, że klan jeszcze śpi.. - mruknąłem, rozglądając się wokół. Zwróciłem wzrok ku horyzontowi - słońce jeszcze nie wschodziło. - Ah, wszystko jasne. Usiadłem przy legowisku i wylizałem zmierzwione futro. Korzystając z okazji, wybrałem się na samotne polowanie. Klan i tak niczego nie zauważy, a ja poczuję się potrzebny. Wymknąłem się więc cicho z obozu i pognałem wgłąb lasu. Rosa na paprociach muskała poduszeczki moich łap, które w szaleńczym biegu wręcz nie dotykały ziemi. Zostałem wczoraj wstępnie oprowadzony, dzięki czemu, wiedziałem, gdzie szukać zdobyczy. Spoglądając w las, przypomniałem Sobie czasy młodości. Doskonale pamiętam, jak wspiąłem się na drzewo do gniazda. Był to mój pierwszy zabity ptak. Jednakże ten dzień nauczył mnie jednego - nigdy nie wchodzić na drzewa. Mój krótki ogon nie nadaje się do zeskakiwania z wysokich gałęzi. Spędziłem parę godzin u medyka, a potem wśród uczniów zostałem ,,Latającą Łapą''. Nawet mój mentor, słynący ze swojej pogodnej natury nazywał mnie Latającą Łapą. Pogrążony we wspomnieniach, w szaleńczym biegu wyczułem zapach.. Klanu Burzy. Rozejrzałem się - jakim cudem mogłem znaleźć się aż tutaj?! Nerwowo przebierałem łapami.
~ Byleby tylko żaden patrol mnie nie znalazł.. Pierwszy dzień jako wojownik Klanu Wilka, a już podpadłem. ~ pomyślałem, szybko wycofując się do obrębu 4 drzew. Po chwili usłyszałem jednak głos.
- Co pan tu robi? - usłyszałem. Głos był zimny, ale jednocześnie dość opanowany.
Zjeżyłem sierść na karku.
- Ja.. Zabłądziłem. - mruknąłem, kuląc ogon. - Już mnie tu nie ma.. - dodałem po chwili.

<Burzowe Gardłooo? Brak weny tak bardzo..> Nie możesz się wyrzec mnie, ani tego, kim jesteś.

Słowa mojej matki, przepełniające moją głowę, wyrwały mnie z głębokiego snu, po męczącym dniu wędrówki. Po 3 księżycach zakończyłem Swą podróż w nieznane, znajdując szczęście w Klanie Wilka. Czując na Sobie spojrzenia obcych kotów, które przeszywały mnie na wylot, przepełniająca mnie wdzięczność wobec liderki klanu, powoli stawała się narastającym niepokojem, ponieważ nie wiedziałem, jak członkowie potraktują nowego kota, który już przysięgał wierność klanowi, a tutaj mógł być uważany za zdrajcę.. Otrząsnąłem się z tabunu niepotrzebnych myśli i niedokończonych słów i podniosłem głowę znad łap. Spałem na uboczu legowiska, trzymając się z dala od innych kotów.. Przynajmniej na pewien czas, póki poczuję się pewniej. Podniosłem się z suchego mchu i chwiejnym krokiem podążałem ku wyjściu. Łapami żłobiłem ślady w błotnistej ziemi, wdychając w nozdrza zapach deszczowego poranka.
- Wygląda na to, że klan jeszcze śpi.. - mruknąłem, rozglądając się wokół. Zwróciłem wzrok ku horyzontowi - słońce jeszcze nie wschodziło. - Ah, wszystko jasne. Usiadłem przy legowisku i wylizałem zmierzwione futro. Korzystając z okazji, wybrałem się na samotne polowanie. Klan i tak niczego nie zauważy, a ja poczuję się potrzebny. Wymknąłem się więc cicho z obozu i pognałem wgłąb lasu. Rosa na paprociach muskała poduszeczki moich łap, które w szaleńczym biegu wręcz nie dotykały ziemi. Zostałem wczoraj wstępnie oprowadzony, dzięki czemu, wiedziałem, gdzie szukać zdobyczy. Spoglądając w las, przypomniałem Sobie czasy młodości. Doskonale pamiętam, jak wspiąłem się na drzewo do gniazda. Był to mój pierwszy zabity ptak. Jednakże ten dzień nauczył mnie jednego - nigdy nie wchodzić na drzewa. Mój krótki ogon nie nadaje się do zeskakiwania z wysokich gałęzi. Spędziłem parę godzin u medyka, a potem wśród uczniów zostałem ,,Latającą Łapą''. Nawet mój mentor, słynący ze swojej pogodnej natury nazywał mnie Latającą Łapą. Pogrążony we wspomnieniach, w szaleńczym biegu wyczułem zapach.. Klanu Burzy. Rozejrzałem się - jakim cudem mogłem znaleźć się aż tutaj?! Nerwowo przebierałem łapami.
~ Byleby tylko żaden patrol mnie nie znalazł.. Pierwszy dzień jako wojownik Klanu Wilka, a już podpadłem. ~ pomyślałem, szybko wycofując się do obrębu 4 drzew. Po chwili usłyszałem jednak głos.
- Co pan tu robi? - usłyszałem. Głos był zimny, ale jednocześnie dość opanowany.
Zjeżyłem sierść na karku.
- Ja.. Zabłądziłem. - mruknąłem, kuląc ogon. - Już mnie tu nie ma.. - dodałem po chwili.

<Burzowe Gardłooo? Brak weny tak bardzo..> Nie możesz się wyrzec mnie, ani tego, kim jesteś.

Słowa mojej matki, przepełniające moją głowę, wyrwały mnie z głębokiego snu, po męczącym dniu wędrówki. Po 3 księżycach zakończyłem Swą podróż w nieznane, znajdując szczęście w Klanie Wilka. Czując na Sobie spojrzenia obcych kotów, które przeszywały mnie na wylot, przepełniająca mnie wdzięczność wobec liderki klanu, powoli stawała się narastającym niepokojem, ponieważ nie wiedziałem, jak członkowie potraktują nowego kota, który już przysięgał wierność klanowi, a tutaj mógł być uważany za zdrajcę.. Otrząsnąłem się z tabunu niepotrzebnych myśli i niedokończonych słów i podniosłem głowę znad łap. Spałem na uboczu legowiska, trzymając się z dala od innych kotów.. Przynajmniej na pewien czas, póki poczuję się pewniej. Podniosłem się z suchego mchu i chwiejnym krokiem podążałem ku wyjściu. Łapami żłobiłem ślady w błotnistej ziemi, wdychając w nozdrza zapach deszczowego poranka.
- Wygląda na to, że klan jeszcze śpi.. - mruknąłem, rozglądając się wokół. Zwróciłem wzrok ku horyzontowi - słońce jeszcze nie wschodziło. - Ah, wszystko jasne. Usiadłem przy legowisku i wylizałem zmierzwione futro. Korzystając z okazji, wybrałem się na samotne polowanie. Klan i tak niczego nie zauważy, a ja poczuję się potrzebny. Wymknąłem się więc cicho z obozu i pognałem wgłąb lasu. Rosa na paprociach muskała poduszeczki moich łap, które w szaleńczym biegu wręcz nie dotykały ziemi. Zostałem wczoraj wstępnie oprowadzony, dzięki czemu, wiedziałem, gdzie szukać zdobyczy. Spoglądając w las, przypomniałem Sobie czasy młodości. Doskonale pamiętam, jak wspiąłem się na drzewo do gniazda. Był to mój pierwszy zabity ptak. Jednakże ten dzień nauczył mnie jednego - nigdy nie wchodzić na drzewa. Mój krótki ogon nie nadaje się do zeskakiwania z wysokich gałęzi. Spędziłem parę godzin u medyka, a potem wśród uczniów zostałem ,,Latającą Łapą''. Nawet mój mentor, słynący ze swojej pogodnej natury nazywał mnie Latającą Łapą. Pogrążony we wspomnieniach, w szaleńczym biegu wyczułem zapach.. Klanu Burzy. Rozejrzałem się - jakim cudem mogłem znaleźć się aż tutaj?! Nerwowo przebierałem łapami.
~ Byleby tylko żaden patrol mnie nie znalazł.. Pierwszy dzień jako wojownik Klanu Wilka, a już podpadłem. ~ pomyślałem, szybko wycofując się do obrębu 4 drzew. Po chwili usłyszałem jednak głos.
- Co pan tu robi? - usłyszałem. Głos był zimny, ale jednocześnie dość opanowany.
Zjeżyłem sierść na karku.
- Ja.. Zabłądziłem. - mruknąłem, kuląc ogon. - Już mnie tu nie ma.. - dodałem po chwili.

<Burzowe Gardłooo? Brak weny tak bardzo..> Nie możesz się wyrzec mnie, ani tego, kim jesteś.

Słowa mojej matki, przepełniające moją głowę, wyrwały mnie z głębokiego snu, po męczącym dniu wędrówki. Po 3 księżycach zakończyłem Swą podróż w nieznane, znajdując szczęście w Klanie Wilka. Czując na Sobie spojrzenia obcych kotów, które przeszywały mnie na wylot, przepełniająca mnie wdzięczność wobec liderki klanu, powoli stawała się narastającym niepokojem, ponieważ nie wiedziałem, jak członkowie potraktują nowego kota, który już przysięgał wierność klanowi, a tutaj mógł być uważany za zdrajcę.. Otrząsnąłem się z tabunu niepotrzebnych myśli i niedokończonych słów i podniosłem głowę znad łap. Spałem na uboczu legowiska, trzymając się z dala od innych kotów.. Przynajmniej na pewien czas, póki poczuję się pewniej. Podniosłem się z suchego mchu i chwiejnym krokiem podążałem ku wyjściu. Łapami żłobiłem ślady w błotnistej ziemi, wdychając w nozdrza zapach deszczowego poranka.
- Wygląda na to, że klan jeszcze śpi.. - mruknąłem, rozglądając się wokół. Zwróciłem wzrok ku horyzontowi - słońce jeszcze nie wschodziło. - Ah, wszystko jasne. Usiadłem przy legowisku i wylizałem zmierzwione futro. Korzystając z okazji, wybrałem się na samotne polowanie. Klan i tak niczego nie zauważy, a ja poczuję się potrzebny. Wymknąłem się więc cicho z obozu i pognałem wgłąb lasu. Rosa na paprociach muskała poduszeczki moich łap, które w szaleńczym biegu wręcz nie dotykały ziemi. Zostałem wczoraj wstępnie oprowadzony, dzięki czemu, wiedziałem, gdzie szukać zdobyczy. Spoglądając w las, przypomniałem Sobie czasy młodości. Doskonale pamiętam, jak wspiąłem się na drzewo do gniazda. Był to mój pierwszy zabity ptak. Jednakże ten dzień nauczył mnie jednego - nigdy nie wchodzić na drzewa. Mój krótki ogon nie nadaje się do zeskakiwania z wysokich gałęzi. Spędziłem parę godzin u medyka, a potem wśród uczniów zostałem ,,Latającą Łapą''. Nawet mój mentor, słynący ze swojej pogodnej natury nazywał mnie Latającą Łapą. Pogrążony we wspomnieniach, w szaleńczym biegu wyczułem zapach.. Klanu Burzy. Rozejrzałem się - jakim cudem mogłem znaleźć się aż tutaj?! Nerwowo przebierałem łapami.
~ Byleby tylko żaden patrol mnie nie znalazł.. Pierwszy dzień jako wojownik Klanu Wilka, a już podpadłem. ~ pomyślałem, szybko wycofując się do obrębu 4 drzew. Po chwili usłyszałem jednak głos.
- Co pan tu robi? - usłyszałem. Głos był zimny, ale jednocześnie dość opanowany.
Zjeżyłem sierść na karku.
- Ja.. Zabłądziłem. - mruknąłem, kuląc ogon. - Już mnie tu nie ma.. - dodałem po chwili.

<Burzowe Gardłooo? Brak weny tak bardzo..> Nie możesz się wyrzec mnie, ani tego, kim jesteś.

Słowa mojej matki, przepełniające moją głowę, wyrwały mnie z głębokiego snu, po męczącym dniu wędrówki. Po 3 księżycach zakończyłem Swą podróż w nieznane, znajdując szczęście w Klanie Wilka. Czując na Sobie spojrzenia obcych kotów, które przeszywały mnie na wylot, przepełniająca mnie wdzięczność wobec liderki klanu, powoli stawała się narastającym niepokojem, ponieważ nie wiedziałem, jak członkowie potraktują nowego kota, który już przysięgał wierność klanowi, a tutaj mógł być uważany za zdrajcę.. Otrząsnąłem się z tabunu niepotrzebnych myśli i niedokończonych słów i podniosłem głowę znad łap. Spałem na uboczu legowiska, trzymając się z dala od innych kotów.. Przynajmniej na pewien czas, póki poczuję się pewniej. Podniosłem się z suchego mchu i chwiejnym krokiem podążałem ku wyjściu. Łapami żłobiłem ślady w błotnistej ziemi, wdychając w nozdrza zapach deszczowego poranka.
- Wygląda na to, że klan jeszcze śpi.. - mruknąłem, rozglądając się wokół. Zwróciłem wzrok ku horyzontowi - słońce jeszcze nie wschodziło. - Ah, wszystko jasne. Usiadłem przy legowisku i wylizałem zmierzwione futro. Korzystając z okazji, wybrałem się na samotne polowanie. Klan i tak niczego nie zauważy, a ja poczuję się potrzebny. Wymknąłem się więc cicho z obozu i pognałem wgłąb lasu. Rosa na paprociach muskała poduszeczki moich łap, które w szaleńczym biegu wręcz nie dotykały ziemi. Zostałem wczoraj wstępnie oprowadzony, dzięki czemu, wiedziałem, gdzie szukać zdobyczy. Spoglądając w las, przypomniałem Sobie czasy młodości. Doskonale pamiętam, jak wspiąłem się na drzewo do gniazda. Był to mój pierwszy zabity ptak. Jednakże ten dzień nauczył mnie jednego - nigdy nie wchodzić na drzewa. Mój krótki ogon nie nadaje się do zeskakiwania z wysokich gałęzi. Spędziłem parę godzin u medyka, a potem wśród uczniów zostałem ,,Latającą Łapą''. Nawet mój mentor, słynący ze swojej pogodnej natury nazywał mnie Latającą Łapą. Pogrążony we wspomnieniach, w szaleńczym biegu wyczułem zapach.. Klanu Burzy. Rozejrzałem się - jakim cudem mogłem znaleźć się aż tutaj?! Nerwowo przebierałem łapami.
~ Byleby tylko żaden patrol mnie nie znalazł.. Pierwszy dzień jako wojownik Klanu Wilka, a już podpadłem. ~ pomyślałem, szybko wycofując się do obrębu 4 drzew. Po chwili usłyszałem jednak głos.
- Co pan tu robi? - usłyszałem. Głos był zimny, ale jednocześnie dość opanowany.
Zjeżyłem sierść na karku.
- Ja.. Zabłądziłem. - mruknąłem, kuląc ogon. - Już mnie tu nie ma.. - dodałem po chwili.

<Burzowe Gardłooo? Brak weny tak bardzo..> Nie możesz się wyrzec mnie, ani tego, kim jesteś.

Słowa mojej matki, przepełniające moją głowę, wyrwały mnie z głębokiego snu, po męczącym dniu wędrówki. Po 3 księżycach zakończyłem Swą podróż w nieznane, znajdując szczęście w Klanie Wilka. Czując na Sobie spojrzenia obcych kotów, które przeszywały mnie na wylot, przepełniająca mnie wdzięczność wobec liderki klanu, powoli stawała się narastającym niepokojem, ponieważ nie wiedziałem, jak członkowie potraktują nowego kota, który już przysięgał wierność klanowi, a tutaj mógł być uważany za zdrajcę.. Otrząsnąłem się z tabunu niepotrzebnych myśli i niedokończonych słów i podniosłem głowę znad łap. Spałem na uboczu legowiska, trzymając się z dala od innych kotów.. Przynajmniej na pewien czas, póki poczuję się pewniej. Podniosłem się z suchego mchu i chwiejnym krokiem podążałem ku wyjściu. Łapami żłobiłem ślady w błotnistej ziemi, wdychając w nozdrza zapach deszczowego poranka.
- Wygląda na to, że klan jeszcze śpi.. - mruknąłem, rozglądając się wokół. Zwróciłem wzrok ku horyzontowi - słońce jeszcze nie wschodziło. - Ah, wszystko jasne. Usiadłem przy legowisku i wylizałem zmierzwione futro. Korzystając z okazji, wybrałem się na samotne polowanie. Klan i tak niczego nie zauważy, a ja poczuję się potrzebny. Wymknąłem się więc cicho z obozu i pognałem wgłąb lasu. Rosa na paprociach muskała poduszeczki moich łap, które w szaleńczym biegu wręcz nie dotykały ziemi. Zostałem wczoraj wstępnie oprowadzony, dzięki czemu, wiedziałem, gdzie szukać zdobyczy. Spoglądając w las, przypomniałem Sobie czasy młodości. Doskonale pamiętam, jak wspiąłem się na drzewo do gniazda. Był to mój pierwszy zabity ptak. Jednakże ten dzień nauczył mnie jednego - nigdy nie wchodzić na drzewa. Mój krótki ogon nie nadaje się do zeskakiwania z wysokich gałęzi. Spędziłem parę godzin u medyka, a potem wśród uczniów zostałem ,,Latającą Łapą''. Nawet mój mentor, słynący ze swojej pogodnej natury nazywał mnie Latającą Łapą. Pogrążony we wspomnieniach, w szaleńczym biegu wyczułem zapach.. Klanu Burzy. Rozejrzałem się - jakim cudem mogłem znaleźć się aż tutaj?! Nerwowo przebierałem łapami.
~ Byleby tylko żaden patrol mnie nie znalazł.. Pierwszy dzień jako wojownik Klanu Wilka, a już podpadłem. ~ pomyślałem, szybko wycofując się do obrębu 4 drzew. Po chwili usłyszałem jednak głos.
- Co pan tu robi? - usłyszałem. Głos był zimny, ale jednocześnie dość opanowany.
Zjeżyłem sierść na karku.
- Ja.. Zabłądziłem. - mruknąłem, kuląc ogon. - Już mnie tu nie ma.. - dodałem po chwili.

<Burzowe Gardłooo? Brak weny tak bardzo..> Nie możesz się wyrzec mnie, ani tego, kim jesteś.

Słowa mojej matki, przepełniające moją głowę, wyrwały mnie z głębokiego snu, po męczącym dniu wędrówki. Po 3 księżycach zakończyłem Swą podróż w nieznane, znajdując szczęście w Klanie Wilka. Czując na Sobie spojrzenia obcych kotów, które przeszywały mnie na wylot, przepełniająca mnie wdzięczność wobec liderki klanu, powoli stawała się narastającym niepokojem, ponieważ nie wiedziałem, jak członkowie potraktują nowego kota, który już przysięgał wierność klanowi, a tutaj mógł być uważany za zdrajcę.. Otrząsnąłem się z tabunu niepotrzebnych myśli i niedokończonych słów i podniosłem głowę znad łap. Spałem na uboczu legowiska, trzymając się z dala od innych kotów.. Przynajmniej na pewien czas, póki poczuję się pewniej. Podniosłem się z suchego mchu i chwiejnym krokiem podążałem ku wyjściu. Łapami żłobiłem ślady w błotnistej ziemi, wdychając w nozdrza zapach deszczowego poranka.
- Wygląda na to, że klan jeszcze śpi.. - mruknąłem, rozglądając się wokół. Zwróciłem wzrok ku horyzontowi - słońce jeszcze nie wschodziło. - Ah, wszystko jasne. Usiadłem przy legowisku i wylizałem zmierzwione futro. Korzystając z okazji, wybrałem się na samotne polowanie. Klan i tak niczego nie zauważy, a ja poczuję się potrzebny. Wymknąłem się więc cicho z obozu i pognałem wgłąb lasu. Rosa na paprociach muskała poduszeczki moich łap, które w szaleńczym biegu wręcz nie dotykały ziemi. Zostałem wczoraj wstępnie oprowadzony, dzięki czemu, wiedziałem, gdzie szukać zdobyczy. Spoglądając w las, przypomniałem Sobie czasy młodości. Doskonale pamiętam, jak wspiąłem się na drzewo do gniazda. Był to mój pierwszy zabity ptak. Jednakże ten dzień nauczył mnie jednego - nigdy nie wchodzić na drzewa. Mój krótki ogon nie nadaje się do zeskakiwania z wysokich gałęzi. Spędziłem parę godzin u medyka, a potem wśród uczniów zostałem ,,Latającą Łapą''. Nawet mój mentor, słynący ze swojej pogodnej natury nazywał mnie Latającą Łapą. Pogrążony we wspomnieniach, w szaleńczym biegu wyczułem zapach.. Klanu Burzy. Rozejrzałem się - jakim cudem mogłem znaleźć się aż tutaj?! Nerwowo przebierałem łapami.
~ Byleby tylko żaden patrol mnie nie znalazł.. Pierwszy dzień jako wojownik Klanu Wilka, a już podpadłem. ~ pomyślałem, szybko wycofując się do obrębu 4 drzew. Po chwili usłyszałem jednak głos.
- Co pan tu robi? - usłyszałem. Głos był zimny, ale jednocześnie dość opanowany.
Zjeżyłem sierść na karku.
- Ja.. Zabłądziłem. - mruknąłem, kuląc ogon. - Już mnie tu nie ma.. - dodałem po chwili.

<Burzowe Gardłooo? Brak weny tak bardzo..> Nie możesz się wyrzec mnie, ani tego, kim jesteś.

Słowa mojej matki, przepełniające moją głowę, wyrwały mnie z głębokiego snu, po męczącym dniu wędrówki. Po 3 księżycach zakończyłem Swą podróż w nieznane, znajdując szczęście w Klanie Wilka. Czując na Sobie spojrzenia obcych kotów, które przeszywały mnie na wylot, przepełniająca mnie wdzięczność wobec liderki klanu, powoli stawała się narastającym niepokojem, ponieważ nie wiedziałem, jak członkowie potraktują nowego kota, który już przysięgał wierność klanowi, a tutaj mógł być uważany za zdrajcę.. Otrząsnąłem się z tabunu niepotrzebnych myśli i niedokończonych słów i podniosłem głowę znad łap. Spałem na uboczu legowiska, trzymając się z dala od innych kotów.. Przynajmniej na pewien czas, póki poczuję się pewniej. Podniosłem się z suchego mchu i chwiejnym krokiem podążałem ku wyjściu. Łapami żłobiłem ślady w błotnistej ziemi, wdychając w nozdrza zapach deszczowego poranka.
- Wygląda na to, że klan jeszcze śpi.. - mruknąłem, rozglądając się wokół. Zwróciłem wzrok ku horyzontowi - słońce jeszcze nie wschodziło. - Ah, wszystko jasne. Usiadłem przy legowisku i wylizałem zmierzwione futro. Korzystając z okazji, wybrałem się na samotne polowanie. Klan i tak niczego nie zauważy, a ja poczuję się potrzebny. Wymknąłem się więc cicho z obozu i pognałem wgłąb lasu. Rosa na paprociach muskała poduszeczki moich łap, które w szaleńczym biegu wręcz nie dotykały ziemi. Zostałem wczoraj wstępnie oprowadzony, dzięki czemu, wiedziałem, gdzie szukać zdobyczy. Spoglądając w las, przypomniałem Sobie czasy młodości. Doskonale pamiętam, jak wspiąłem się na drzewo do gniazda. Był to mój pierwszy zabity ptak. Jednakże ten dzień nauczył mnie jednego - nigdy nie wchodzić na drzewa. Mój krótki ogon nie nadaje się do zeskakiwania z wysokich gałęzi. Spędziłem parę godzin u medyka, a potem wśród uczniów zostałem ,,Latającą Łapą''. Nawet mój mentor, słynący ze swojej pogodnej natury nazywał mnie Latającą Łapą. Pogrążony we wspomnieniach, w szaleńczym biegu wyczułem zapach.. Klanu Burzy. Rozejrzałem się - jakim cudem mogłem znaleźć się aż tutaj?! Nerwowo przebierałem łapami.
~ Byleby tylko żaden patrol mnie nie znalazł.. Pierwszy dzień jako wojownik Klanu Wilka, a już podpadłem. ~ pomyślałem, szybko wycofując się do obrębu 4 drzew. Po chwili usłyszałem jednak głos.
- Co pan tu robi? - usłyszałem. Głos był zimny, ale jednocześnie dość opanowany.
Zjeżyłem sierść na karku.
- Ja.. Zabłądziłem. - mruknąłem, kuląc ogon. - Już mnie tu nie ma.. - dodałem po chwili.

<Burzowe Gardłooo? Brak weny tak bardzo..>